![]() |
#1 | |
Kąsacz
Zarejestrowany: kwiecień 2005
Skąd: Piekło, Krąg Siódmy, Plan Trzeci, Cela 24
Posty: 242
|
![]() Wtedy. Jego moc była z nią... była też we mnie. Pchnąłem drzwi i wszedłem. Pierwsze, co poczułem, to ciepło, dobre i słodkie. Potem dotarła do mnie jakaś góralska piosenka, charakterystyczny, gardłowy głos nietrzeźwego barda. Trzecia rzecz, która mnie uderzyła, to spojrzenie. Poznaje się je w chwili, gdy w geście oddania wierze, zgolona zostaje głowa. To jest jak symbol, stajesz się członkiem Bractwa. Wtedy właśnie inni dowiadują się, że z pewnością nie należysz do ich paczki. Spojrzenie można się nauczyć rozpoznawać, ale nie można się przyzwyczaić. Tym spojrzeniem mierzyli mnie czterej siedzący za stołem niscy ludzie o czerwonych nosach, dwaj kolejni przy szynkwasie, dwie starsze panie do towarzystwa w wypłowiałych futerkach z werminii, karczmarz oraz pomywacz z rękami w mydlinach. Daleko przy ladzie siedziała także dziewczyna, ale ona wpatrywała się jedynie we własny, zapewne od dawna pusty, kufel. Jej widok był czwartą rzeczą która mnie uderzyła. Od czasu gdy opuściłem Dolinę byłem już na tyle dorosły, by wiedzieć, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Ponoć wymyślili ją marni tekściarze pokroju zawodzącego tu śpiewaka, bo dobrze rymuje się w piosenkach. Marzenia - wejrzenia i tego rodzaju banały. W sam raz na coroczne biesiady, dla pachnących chmielem gości, a jeszcze bardziej pachnących chmielem bardów o wątpliwym powołaniu. Jednakże kiedy tak na nią patrzyłem coraz silniej ogarniało mnie wrażenie, iż była po prostu nieznośnie piękna. Nie miałem najmniejszych wątpliwości, że wszyscy w tym obskurnym miejscu byli tego samego zdania. Tak jak nie miałem wątpliwości, że ją także obrzucali Spojrzeniem, dopóki nie wszedłem. Miała kruczoczarne włosy, tak ciemne, że wydawały się pochłaniać otaczające je światło świec, nawet blask paleniska. Spływały jej na plecy i ramiona, rozrzucone na wytartym brązowym płaszczu. Jej skóra miała odcień śmietankowej bieli, którą zdobił delikatny rumieniec powstały z zimna. Ciemne, smoliste rzęsy. Poważne oczy, odrobinę skośne. Pełne, miękkie wargi, lekko sterczący nos. Nie zwróciłem uwagi na jej ciało. Nie miało znaczenia. Nikt by nie patrzył. Liczyła się tylko jej twarz, włosy, spojrzenie. Była idealna. W naszym języku nie istnieje inne godne jej słowo. Usiadłem o dwa stołki od niej. Gospodarz, wycierając kufel brudnym fartuchem, podszedł i spojrzał na mnie ponuro. - No? - Piwa, proszę. Odwrócił się. Takież to były rozmowy z człowiekiem zza lady w tych rejonach - niesatysfakcjonujące, choć spodziewane. Za moimi plecami jeden z tych niskich, obrośniętych tłuszczem brodaczy powiedział: - Ziąb musi być okrutny, bo wiatr włosy ze skalpu zrywa. Pomywacz zaśmiał się krótko odsłaniając na chwilę nieliczne czarne trzonki przegniłych zębów. Pomrukiem zawtórowali mu siedzący przy szynkwasie, dając wzorowy pokaz sztuki żłopania. Krasnoludy, czy też skrzaty, wszyscy bez wyjątku, mają zwyczaj żłopania każdego trunku mocniejszego od mleka. Zwyczaj, charakteryzujący się rozlewaniem napitku przy każdym hauście, poprzedzanym nurzaniem nosa w kuflu. Biorąc pod uwagę lodowatą naturę Gór Chmurnych i niechęć brodaczy względem mleka, obdarzono ich nazwą trafną, choć zapewne nader złośliwą. Karczmarz przyniósł mi zapełniony, niedostatecznie długo tarty kufel. Postawił z rozmachem i oblał moją rozmarzającą jeszcze rękę. Cofnąłem ją gwałtownie. - Przepraszam - mruknął obojętnie. - Niech się wytrze po glacy, może mu włosów przybędzie - zawołał kompan zza stołu. Był to jeszcze jeden dobry powód do śmiechu i przyozdobienia bród kolejną porcją piany. Właścicielki niegdyś pięknych czarnobiałych futer przesiadły się pośpiesznie w kierunku schodów na piętro. Jeden z pogromców gór, gęsto pokryty warkoczami, poczłapał do przycichłego chwilowo barda. Rzucił na stół bryłkę srebra wtłaczając nowe siły w wędrownego poetę. Chwiał się na granicy przytomności. Ktoś pociągnął mnie za rękaw. Odwróciłem się. Widok tej twarzy z bliska mógł oślepić. Rozlałem jeszcze trochę piwa. - Przepraszam - Miała cichy głos, niemal bezbarwny. - To moja wina. Ręce mi jeszcze nie odtajały. - Chciałam... Urwała, najwyraźniej onieśmielona. Nagle zdałem sobie sprawę, że się boi. Znowu ogarnęło mnie to samo uczucie co poprzednio - chęć zaopiekowania się nią, wzięcia jej pod swoje skrzydła bezpieczeństwa, żeby już nigdy się nie bała. - Chciałam prosić cię o małą przysługę - wyrzuciła z siebie jednym tchem. - Nie ośmielam się podejść do tamtych. - Zrobiła prawie niedostrzegalny gest w stronę stołów. Niektórych rzeczy nie da się wyjaśnić, tak jak inne wie się jakby od urodzenia. Oddałbym wszystko, jak świat szeroki wszystko, by móc jej powiedzieć: "W czym rzecz? Powiedz, a nie będzie to dla mnie żadną przeszkodą. Dopiję tylko piwo." Wydaje się być szaleństwem, takie uczucie do dziewczyny, która wypowiedziała ledwie kilka słów, jednakowoż tak właśnie było. Kiedy się na nią patrzyło, to tak jakby się miało przed sobą nimfę nad nimfami, kwiat na pustyni niespodziewanie powołany do życia. I było jeszcze coś. Jakby w mrocznym mętliku mojego umysłu ktoś nagle zapalił olśniewający płomień. Może stałoby się inaczej, gdyby ona była zwykłą panienką, a ja zwykłym rycerzem. Może. Ale było inaczej. Na razie docierało do mnie jedynie tyle, że nie mogę jej dać tego, o co by mnie poprosiła. Choćby o zabicie kretoszczura chodziło, broniącego przejścia na drodze do jej chaty. To rozdzierało mi serce. - Jestem włóczęgą - wyjaśniłem - bez zbroi i lśniącego miecza. Swój sztylet za ten kubrak oddałem. Przyszedłem tylko po to, żeby się ogrzać. Przykro mi. - Nie jesteś stąd? - Nie, nie jestem tutejszy. - powiedziałem. - Wracasz do domu? - Nie mam domu. A raczej nie pamiętam abym jakiś miał. W tym zawierała się historia mojego życia. To przygnębiło mnie jeszcze bardziej. Roześmiała się - przez co zrobiło mi się gorąco i zimno na przemian. Tak jak fale morza otaczają stopy swym chłodem, by w chwilę potem oddać je gorącym promieniom słońca. - Zdaje się, że obydwoje jesteśmy niczym dwa zabłąkane smoki. Właśnie miałem powiedzieć coś cholernie błyskotliwego, kiedy po raz wtóry ktoś położył mi rękę na ramieniu, tym razem ciężką, niechcianą. Odwróciłem się. Był to jeden z tych rozdętych karłów przy stole. Miał przemoczoną winem, sięgającą klepiska brodę. Cuchnął palonym w fajce zielem. - Jużeś chyba opróżnił kufelek - Usta za fajką rozsunął grymas uśmiechu. - Psujesz tu powietrze chłopie. Bo chyba jesteś chłopem, co? Bandytę staćby było na porządny mieczyk. - Idź precz! - odwarknąłem. - Czym tak cuchniesz krzaczana kępo? Śmierdzigębo? Nie miałem pojęcia co mnie opętało. Nie umiałem kogoś porządnie zwyzywać a tym bardziej walczyć pięściami, bo nic innego nie miałem. Spojrzałem na nią. Wtedy po raz pierwszy dostrzegłem, jak wielkie są jej oczy. Jak przyglądała się nam z fascynacją. Krasnolud trzasnął mnie otwartą dłonią w policzek. Plamy czerni zatańczyły mi przed oczami. - Tylko nie w karczmie! - rzucił gospodarz. - Chcesz go połamać, to jazda na zewnątrz. - Wychodź! Mam cię znowu walnąć? Poniżony, choć nie wiem czym, zapałałem gniewem. Byłem nikim, bez pamięci, bez dumy. Tam wiedziałem, że chcę go zabić. Było to tak nienaturalne i oczywiste zarazem. Byłem wściekły. Może to poczuł bo w oczach na chwilę pojawił się cień wahania, podświadomy lęk, że trafił mu się nietypowy obieżyświat. Potem wszystko zniknęło. Nie zamierzał wycofać się mając przed sobą żebraka. Na pewno nie w obecności pozostałych. Nie taki kawał zdrowego mięsiwa jak on. Znowu ogarnął mnie gniew. Umysł widział tylko jeden cel. Żołądek zmienił mi się w bryłę żelaza, język wypełniał całe usta. Chciałem się do niego zbliżyć, być bardzo blisko. Ruszyliśmy ku drzwiom. Kompani krasnoluda omal nie roznieśli stołu, śpiesząc by nic nie umknęło ich uwadze. Dziewczyna. Myślałem o niej choć obojętnie. Wiedziałem, że tam będzie, zajmie się mną. Byłem tego pewien, tak jak, tego iż na dworze jest mróz. Jakże dziwne było myśleć tak o osobie, którą poznało się zaledwie przed dwoma chwilami. Tak, dziwne, choć to uświadomiłem sobie znacznie później. Wtedy zawładnęła mną - a raczej opętała - mordercza wściekłość. Chciałem krwi. Bolesnej śmierci. Lodowaty wiatr uderzył nas jak niezliczona ilość małych noży. Śnieg chrupał głośno spod obcasów jego ciężkich butów i resztek moich ocieplonych skórkami chodaków. Niebo było czarne niczym otchłanie piekielne. Okrągły, wypukły księżyc był wyjątkowo duży. Czerwony otok zwiastował nadejście wyjątkowo złej pogody. Pod naszymi stopami skarlałe cienie - dzieci wypuszczanego przez pojedyncze okno światła, rozpływały się w szarości blasku księżyca. Krótkie oddechy zmieniły się w niknące w ciemnościach fontanny. Brodacz odwrócił się w moją stronę z zaciśniętymi w pięści ćwiekowanymi rękawicami. - No chodź! Miałem wrażenie, że moje ciało rośnie. Mętnie zdawałem sobie sprawę, że dałem się owładnąć czemuś, czego istnienia dotąd nawet nie podejrzewałem. To było straszne i miłe jednocześnie, pożądane. W tej ostatniej chwili gdy jeszcze byłem zdolny do myślenia, wydało mi się, że moje ciało stało się kamienne, niezniszczalne, mogące roznieść wszystko co stanie mi na drodze. Roześmiałem się. On stał się malutki, żałosny, nieistotny. Śmiałem się, a dźwięk, który wydobywał się z moich płuc był mroczny i ponury jak niebo nad nami. Ruszył na mnie wymachując pięściami. Zablokowałem lewą, przyjałem cios prawej w twarz, nawet tego nie czując, i kopnąłem na wprost trafiając w pierś. Powietrze uszło z niego białym obłokiem. Usiłował się cofnąć, objąć uchodzący na zewnątrz ból i zaczął kaszleć. Zaszedłem go od tyłu, kopiąc poniżej kolana, nadal zanosząc się śmiechem. Grzmotnąłem kilka razy zanim zdołał się odwrócić. Zawył, jedna z jego rąk, którymi wciąż wymachiwał, trafiła mnie w brzuch. Furia płonąca wielkim ogniem osiągnąła apogeum. Kopnąłem wysoko, wrzask wmieszał się w odgłos miażdżonego nosa. Zgiął się. Skoczyłem na niego. Później porównywano tą walkę do ataku dzikiego zwierzęcia, bestii o przekrwionych oczach. I ludzie ci mieli zapewne rację. Nie pamiętam wiele, ale jedno jest pewne, walczyłem i wyłem jak w amoku, w otoczeniu rąk próbujących mnie powstrzymać. Usiadłem na nim okrakiem, złapałem pełnymi garścmi tłuste włosy. Skóra twarzy nie miała szans w konfrontacji z skostniałą mieszaniną śniegu i lodu. Dopełniałem dzieła zniszczenia. W bladym swietle księżyca krew była czarna. - Matko wieczności, przestań! Coś się stało. Odwróciłem się, spojrzałem w stronę budynku. Zobaczyłem ją. Jej piękne rysy. Olbrzymie oczy. Tamtą fascynację. Nie! To nie było to, jej twarz przedstawiała inny widok, choć podobny w formie. Rzuciło się na mnie trzech, dotąd stojących w osłupieniu. Oderwali mnie od wielkiej zakrwawionej masy o oczach błyszczących dzikim strachem. Oczach jakie chwilę wcześniej widziałem w drzwiach. Odrzucony zastygłem, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. - Przepraszam... ja... ja nie chciałem... naprawdę... - Nie dotykaj go! Zostaw! - krzyknął jeden z kompanów. Obejrzałem się... zmieszany. Dyszałem nie w pełni zdając sobie sprawę z tego co właśnie się stało. Czułem się chory, w sercu narastało przerażenie jakiego wcześniej i nigdy potem nie zaznałem. - Lepiej stąd odejdź, tak będzie najlepiej - odezwał się karczmarz. Stał u stóp schodów, przed oberżą, ściskając widły. - Odejdź i więcej się tu nie pokazuj. Czułem, że ręce mi zamarzają i chciało mi się rzygać. Resztki przytomności obliczały szanse przeżycia w drodze dokądkolwiek. Naszła mnie niedorzeczna myśł, że uszy dziewczyny, dużo dłuższe od moich, muszą odmarzać dużo szybciej niż moje. Mniej niż jeden do dziesięciu. Zemdlałem. Przy dogasającym blasku ogniska, w ciemnej grocie, dostrzegłem ją. Nie zostawiła mnie. Siedziała nieopodal, skulona. Płakała. - O bogu ciemności, zostaw go. Okazałeś swą siłę. Pozostaw go światłu a wrócę służyć, tobie i tylko tobie. Angar głośno i przeciągle pociągnął z butelki. - Tyle dotarło do mych uszu nim ponownie odpłynąłem w sen. - Kolejny łyk. - Duran Żelaznoręki bez wątpienia pamięta tamto spotkanie. Nie umarł. - Zapewnił robiąc przerwę. - To dumny wojownik, pełen honoru. Do swej wsi wrócił dopiero bogatszy o wiele warkoczy. W czasie tym dokonał wielu mężnych czynów. Czy dowiedział się z kim, lub też, z czym wtedy walczył? Po tylu latach ciągle nie wiem czy pała do mnie nienawiścią. Pewne jest tylko to, że nawet wśród krasnoludów nigdy już nie będzie uznawany za pięknego. Nie z tą twarzą. Angar uśmiechnął się krzywo, by zaraz zmyć grymas resztkami wina. - Dzisiejszego dnia wiem również, że modlitwy dziewczyny zostały wysłuchane. Znalazła także kogoś, kto zgodził się wyświadczyć jej "małą" przysługę. Drzwi karczmy otworzyły się na oścież, przełamując ciszę. Powietrze zafalowało wpuszczając do środka deszcz. Ruch, dźwięk, zapach rozproszyły uwagę słuchaczy. Karczma przebudziła się wraz z przybyciem nowego klienta - kolejną wartą opowiedzenia historią. - Ech... - Angar westchnął. Butelka była pusta. Słów kilka: Jest to drugie, z kolei, opowiadanie mojego autorstwa opublikowane na Forum Gothic Site. Zachęcam do przeczytania pierwszego o tytule "Od tego się zaczęło" oraz komentowania, rzucania kamieniami, lodówkami, sylikonowymi miseczkami, etc. Jednym słowem: krytykujcie.
__________________
Bow chicka bow wow!
Ostatnio edytowane przez Kor Angar : 10-04-09 o 12:11. |
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#2 | |
Czarny Goblin
Zarejestrowany: kwiecień 2005
Posty: 88
|
![]() hmm, pytałeś się o coś Kor, ale niestety, nie otrzymałeś odpowiedzi. NAjwidoczniej musiało mi to umknąc uwadze
![]() ![]() Niom, wczoraj już to opowiadanko przeczytałam i muszę stwierdzić, że jest... Nie no, fajne - to i tak za małe określenie do niego. ![]() Hmm, interesujący podtytuł dałeś. Wprowadził taki "magiczną" atmosferę <to chyba nie to słowo, ale mam nadzieję, że będziesz wiedział o co mi chodziło ![]() Jeśli chodzi o stronę techniczną, jest poprawnie napisany, jakiś wielkich będów nie zauważyłam. Raz zabrakło mi jednego przecinka, w pewnym momencie zastanowiłam się, dlaczego napisałeś wyraz z wielkiej litery, ale może tak miało być, nie wątpię ![]() Hmm, narracja pierwszoosobowa... w tym utworze naprawdę mi się ona podobała, tak jak język, który użyłeś. Nie wiem, ale do mnie to wszystko przemawiało, może inni tego czegoś nie dostrzegają? Mówie szczerze, bo po co miałabym pisać wyolbrzymiony komentarz. Jedno mnie tu zawiodło jednak. O tuż, że tak szybko się to opowiadanie zakończyło... Naprawde ![]() Gdy będe miała więcej czasu, postaram się przeczytac Twoje drugie opko ![]() a teraz szybciutko uciekam hehe Pozdrawiam ciepełko ![]() PS: a taką miałam ochotę zarzucić kolorkiem ![]() ![]() PPS: Kor, to chyba nie przypomniało jakiegoś głaza, sprzętu RTV czy ba nawet pomidorków:> ![]()
__________________
"...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro" Łobuziak |
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#3 | ||
Golem
|
![]() Hmm... może tym razme zacznę od "strony technicznej". W sumie to nie ma się tam czego doczepić
![]() ![]() Cytat:
![]() A co do samego opka to na pewno nie jest ono najdłuższe :P . Jednak nie zawsze jak jest długie to jest dobre. W tym przypadku to się potwierdza, ponieważ opowiadanie jest bardzo dobre (przynajmniej mi się podoba ![]() ![]() ![]() ![]()
__________________
![]() Brat Darkrevena; Ojciec de Zoo i Kyzv'ego; Wujek Luke'a_F, Peppera i Curseda |
||
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#4 | |
Tunak Pierwszy
Zarejestrowany: czerwiec 2005
Posty: 1 116
|
![]() Ciezko to komentowac. Krotkie to, niezrozumiale na dłuzszą mete, ale trzeba przyznac ze nie jest plytkie - mozna sobie je zilustrowac czytajac te (i znowu) zaledwie kilka zdan - slowem ma swoja ton. Strona techniczna, do niczego nie moge sie przyczepic, tylko te banalne porownania na poczatku opowiadania - "Dwa zablakane smoki", niepasuje mi to.
|
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#5 | ||||||
Kąsacz
Zarejestrowany: kwiecień 2005
Skąd: Piekło, Krąg Siódmy, Plan Trzeci, Cela 24
Posty: 242
|
![]() Cytat:
![]() Cytat:
![]() Cytat:
![]() ![]() Cytat:
Cytat:
![]()
__________________
Bow chicka bow wow!
|
||||||
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#6 | |
Cieniostwór
|
![]() Interesujące... Zapomniałem o wszystkim na miłe kilka minut. Bardzo...hmm...interesujący tekst. Tak, to właściwe słowo. Interesujący. Kilka drobnych błędów na które nie zwraca się uwagi, owo Spojrzenie, które jest jednak zabiegiem zamierzonym. Wszystko co widze w tym tekscie jest dokładnie takie jakie powinno być, wywołuje odpowiedni efekt. Wszystko, z jednym wyjątkiem. Opis owej tajemniczej, kobiecej postaci jest zbyt... mało poetycki. Ja bym opis ujął tak: "Piękne, kruczoczarne włosy spływające ciemną kaskadą na kształtne plecy. Skóra o odcieniu alabastru, delikatnie zabarwionego żywszym rumieńcem chłodu. Wielkie, głębokie <tu kolor oczu, ale metaforyczny, np. modre, szmaragdowe, ciemne i cokolwiek jeszcze zdołasz wymyślić> oczy, nadające jej twarzy swego rodzaju niezwykłość. " Dla mnie taki opis spennia bz warunki nastrojowe odnođnie tekstu. Po prostu ta "śmietanka" nie pasuje. Opo buduje niepowtarzalny klimat, ciężko to ująć, najbliższym określeniem chyba będzie "lekka schiza", po prostu ma to coś. hmm.... ocena.... ciężko. Ciężko ocenić coś takiego. To prawie że świętokradctwo. To tak jak żaden jubiler nie chciał wycenić brylantu "Millenium Star". Nie wystawię ci oceny, bo ciąży na mnie odpowiedzialność za ewentualną pomyłkę.
__________________
Akolita Podziemia
- To wódka? - słabym głosem zapytała Małgorzata. Kot poczuł się dotknięty i aż podskoczył na krześle. - Na litość boską, królowo - zachrypiał - czyż ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus! |
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#7 | |
Pan Porządek
Zarejestrowany: październik 2004
Skąd: Z niebios bram
Posty: 339
|
![]() Masz talent chłopie - nic dodać nic ująć. Żeby coś napisać musiałbym przytoczyc słowa Piąteczki i kilku innych dżentelmenów. Chyba nikt sie nie popczuje dotkniety jeśli porównam ten tekst do opowiadania Mazzaka - Lalcarz. Jest identycznie dobre i identycznie smęntne.
Doskonale zobrazowałeś nam wydarzenia tego wieczoru, pomijając walkę a raczej mordobicie, które do mnie nie przemawia - jest raczej ubogie. Nie podoba mi sie też końcówka. o ile początek był, żeby nie powiedzieć genialny, to końcówka była biedna (w porównaniu z początkiem oczywista) - przynajmniej ja tak to odebrałem. Nie zmienia to również faktu, że końcowe wrażenie jakie wywarł na mnie twój tekst jest naprawdę duże. Tak myślę, że może jakbys miał ochotę, to napisałbyś coś na modłę horroru?
__________________
Po prostu jestem.
|
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#8 | |
Berserker
Zarejestrowany: grudzień 2005
Skąd: kraina barbarzyńców
Posty: 13 227
|
![]() Miodzio, Namiestniku, miodzio!
Tylko tak dalej! Jak tylko zobaczyłem autora, to padłem na twarz i biłem pokłony Innosowi w podzięce za ten cudowny tekst. Co prawda jeszcze go nie przeczytałem, bo nie mam tyle czasu, ale w sumie oceniam go jako GENIALNY! Normalna recenzja pojawi się może jutro, jak z rańca będę miał trochę spokoju... Juz przeczytałem i mam kilka uwag. Skoro ta panienka nie patrzała na wchodzącego tylko wpatrywała się w swój pusty kufel, to jak on może tak dokładnie opisać jej twarz z kolorem oczu włacznie??? I skoro ta laska to taki cud urody, czemu nie zaczepiał jej żaden z podpitych bywalców karczmy? Same homosie tam siedziały? CZy może gust naszego bohatera był dość "nietypowy"? Nie rozumiem skąd na zewnątrz wzieły się cienie dzieci? CZy to jakaś metafora? Ale opko nawet fajne, zapisane w specyficznym klimacie. Choc lepiej by się czytało jako część większej całości, jakiejś powieści czy zbiorku opowiadan o jednym bohaterze
__________________
Pro Fide, Rege et Lege User, który ma ZAWSZE rację :-)
|
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#9 | |
Kąsacz
Zarejestrowany: kwiecień 2005
Skąd: Piekło, Krąg Siódmy, Plan Trzeci, Cela 24
Posty: 242
|
![]() Corvus, czasem tak piszę - kiedy mam specyficzny humor "nic nie robienia". Niestety/stety ostatnio chodzę uśmiechnięty i nie przewiduję by to szybko się zmieniło. Może kiedyś napiszę inną tawernianą opowieść tego typu.
![]() Aerial i Smutas. Opis jest taki a nie inny, gdzyż nie miało być tu poezji. To treść przepełniona brutalną prostotą - inaczej nazwać tego nie umiem. Patrzyłem oczyma bohatera, właśnie "lekko schizowanego". Skąd opis oczu? Kiedy wchodzę do pubu i staję przy kontuarze, oczy to piersze na co zwracam uwagę. Powiedzmy, że to fragment znany z autopsji. ![]() Czy byli to homosie? Cholera, nie wiem. Dokładnie tak jak bohater tego tekstu. Wchodzę do środka i widzę to, co zastaję. Nie było tu wszchwiedzącego narratora. Zdanie z dziećmi jest odrobinę zakręcone. Faktycznie miałem tam pewnien błąd. Tak, to porównanie. Pisałem to w czasie kiedy w planach było wiele opek tego rodzaju. Tawernianych, któtkich historyjek. Nie wszyscy pamiętają czasy Pijanego Smoka. Powyższy tekst pokazuje piersze spotkanie Angara i Sharon. Nie wszyscy pamiętają Sharon. Tak na prawdę jest to tekst, który nie będzie do końca czytelny bez znaomości mojej przeszłości w ŚP. "Lekka schiza"... ![]()
__________________
Bow chicka bow wow!
|
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#10 | |
Chrząszcz
Zarejestrowany: marzec 2009
Skąd: Khorinis.
Posty: 11
|
![]() Opowiadanie jest czytelne, wyraźne i bez błędów językowych, co nie rani w oczy
![]() ![]()
__________________
"When you look at the sky, you see nothing. Only white gas, called cloud's. But upper, but upper, there are many thing's to discover. So what are you doing here?" Życie to wiele tajemnic, wystarczy spojrzeć wgłąb siebie. Czas jest naszym mordercą, największym kryminalistą. |
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
#11 | |
Chrząszcz
Zarejestrowany: październik 2010
Posty: 8
|
![]() Nie chodzi o styl, ortografie itp masz potencjał i wyobraźnie to się liczy.
Bardzo dobre opowiadanie, potrafisz dobierać słowa, uzupełniać je sytuacyjnie a i wymowa nie należy do najgorszych ( może tylko mniej opisów i odczuć bohatera po każdej gatce to zamazuje główny wątek ). Praktycznie "z nikomu nieznanenej startującej awionetki, zrobiłeś katastrofę Smoleńską". Gratulacje ! |
|
RPG![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
![]() |
||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post / autor |
w jaki sposob "podejrzec" kod przedmiotu, ktory lezy na ziemi | Eurynomos_III | Pomoc | 4 | 06-12-08 00:02 |
Slyszalem Ze Da Sie "przejmowac" Postacie W Gothicu. Umiecie Jakos To Zrobic? | iffland | Pomoc techniczna | 5 | 24-05-07 14:49 |
Regulamin "Quiz Gothic" i "Coś smiesznego" | Donovan | Hyde Park | 1 | 17-03-06 13:30 |
Gra "Chrome" a serial "Kryminalni" | Bubby | Gry | 10 | 13-06-05 20:57 |